Tomasz Klimas: “Chcesz wyniku, rozwijaj umiejętności”

Wyjątkowo wysoko mieli tej jesieni zawieszoną poprzeczkę zawodnicy Stadionu Śląskiego Chorzów z rocznika 2011. “Zieloni”, którzy dotychczas rywalizowali na drugim szczeblu w województwie, jesienią zostali rzuceni na głębokie wody Centralnej Ligi Juniorów i I ligi C1. Poradzili sobie bardzo solidnie. – Podeszliśmy do tego z pokorą, zaangażowaniem i zadaniem bycia gotowym w stu procentach do każdego meczu – mówi trener naszych 14-latków, Tomasz Klimas.

Za Wami pierwsza część sezonu w Centralnej Lidze Juniorów U-15. Jesteś zadowolony z tego, jak dotychczas wypadacie w tych rozgrywkach?
Jestem zadowolony. Przede wszystkim doceniam i cieszę się z widocznego rozwoju chłopaków. Z tego, że szybko potrafili dostosować się do rosnących wymagań, dokonując indywidualnego oraz grupowego postępu.

CLJ jest często traktowana jako okno wystawowe, ale też niesie za sobą styczność ze sporą presją. Jak w tym elemencie pracowaliście nad zawodnikami?
Największa różnica polega dziś na tym, że tydzień w tydzień gramy mecze pod dużą presją. Regularnie stajemy naprzeciw drużynom stawiającym wysokie wymagania, prezentującym bardzo wysoką jakość. W ligach wojewódzkich takie mecze zdarzają się kilka razy na rundę, w CLJ co tydzień trzeba być w pełnej gotowości i potrafić utrzymywać intensywność grania. To dla nas bardzo ciekawe i wartościowe w kontekście rozwoju.

Liga wygląda na mocno wyrównaną. Jakie w swojej drużynie wyróżnisz atuty, dzięki którym jesteście w stanie rywalizować z najlepszymi?
Trzy – cztery zespoły walczą o najwyższe cele, od piątego do dwunastego miejsca utworzył się peleton, wśród którego dominują wyrównane mecze i minimalne różnice punktowe no i dwa zespoły, które przynajmniej dotychczas nie zagrażały innym. Naszym atutem jest fakt, że chłopcy mają w sobie ogromną chęć do rozwoju i dużej pracy. Większość z nich – również tych, którzy dołączyli do nas latem – ma za sobą przeszłość w drugiej lidze wojewódzkiej. Dla nich te wymagania mogły więc wydawać się duże, ale wysoko zawieszona poprzeczka przy ich mentalności sprzyja rozwojowi. Wymagania urosły również wobec mnie. Każdy z zawodników stanął przed zadaniem, by z tygodnia na tydzień stawać się lepszym, szybko diagnozować deficyty i w krótkim czasie je poprawiać. Dwójce zawodników zmieniliśmy nawet w trakcie rozgrywek pozycje, nauczyliśmy ich nowych zadań. Mimo dużych wymagań postęp był wśród nas zauważalny.

Dwiema wygranymi mocno weszliście w rozgrywki. Przed pierwszym meczem byłeś spokojny o to, jak poradzi sobie zespół?
Nie, absolutnie. Gdybyśmy byli spokojni, bylibyśmy szybko sprowadzeni na ziemię. Myślę, że przed startem to nas traktowano jako ekipę, która będzie na dole stawki. Podeszliśmy do tego z pokorą, zaangażowaniem i zadaniem bycia gotowym w stu procentach do każdego meczu. Od początku starałem się też wiedzieć dużo o każdym przeciwniku. Sporo było przy tym pracy, ale chciałem przygotować zespół do każdego spotkania tak, by już w trakcie gry chłopcom było po prostu łatwiej. Wiedzieliśmy na przykład, że każdy moment dekoncentracji na inaugurację w Nysie będzie karany. Wiedzieliśmy, jak gra rywal, że ma zawodnika, do którego trafia szybko transportowana piłka a on potrafi zrobić z niej ogromny pożytek w polu karnym. Gdybyśmy nie mieli recepty, pewnie nie byłoby za wesoło. Ten początek sezonu był świetny, bo sprawiliśmy też niespodziankę wygrywając z Górnikiem Zabrze. Te punkty w ostatecznym rozrachunku sporo nam dały, ale podsumowując ten czas chłopcy sami zauważali, że tak jak po dwóch meczach czuli się najlepsi, tak gdy przydarzyła nam się seria meczów bez punktów, zadziałało to odwrotnie. Te wahania nastrojów, pewności siebie i dyspozycji w tak młodym wieku są duże, więc naszą rolą było tak pracować z nimi w treningu i mentalnie, by co tydzień potrafili w gotowości wyjść na boisko podejmując kolejne wyzwanie.

Zespół Stadionu z rocznika 2011 wcześniej długo walczył o to, by wydostać się z II ligi wojewódzkiej. Tymczasem jesienią solidnie radził sobie nie tylko w CLJ, ale też w I lidze trampkarzy. Jak udało się dokonać takiego przeskoku?
Na pewno jest w tym zasługa całego sztabu szkoleniowego. Za I ligę wojewódzką odpowiada Kamil Kolebski, moim asystentem jest Krzysztof Ciasto, trenerem przygotowania fizycznego Konrad Łuszcz, a trenerami bramkarzy Marek Pietrek i Oskar Kontny. Wspólna praca dała efekty. Warto podkreślić, że obecni I-ligowcy w większości grali z kolei wcześniej głównie w III lidze. Tak, to był ogromny przeskok dla całej grupy. Nie chodziło nawet o adaptację do ligi i umiejętność osiągania w niej wyników. Każdy z zawodników musiał po prostu rozwinąć się indywidualnie. Zostali wrzuceni na głęboką wodę i wiedzieliśmy, że albo od razu zaczną pływać, albo utoną. Od początku nie było mowy o koncentrowaniu się na wyniku i szukaniu prostych środków do jego osiągnięcia. To byłoby marnowaniem szansy, poza tym – jak pokazały rozgrywki – ci, którzy próbowali skupić się na bronieniu i rozbijaniu gry rywali, mają duże problemy. Wnioski są jasne – chcesz mieć wynik, musisz rozwijać umiejętności. Uczyć się szybkich reakcji, szybkiego rozpoznania sytuacji, potrafić płynnie korygować pewne rzeczy w czasie meczu. Nam udało się zrealizować zadania, wypracować postęp, zaś zimą – już w spokojniejszych warunkach – znów będziemy chcieli utrzymać tempo rozwoju.

Jakie cele stawiacie sobie na kolejne półrocze?
Jesteśmy na półmetku i przed nami jeszcze długa droga. Cel jest wciąż ten sam, a by go osiągnąć musimy z dużą pokorą podchodzić do każdego rywala i na sto procent wykonywać swoją pracę. Uważam, że ten, kto podejdzie do tego sumiennie, zyska na indywidualnym rozwoju, którego w normalnych warunkach i bez tak wysokiej poprzeczki by nie osiągnął. W środowisku CLJ chłopcy uczą się dziś w błyskawicznym tempie i myślę, że w ciągu sezonu wykonują pracę, na którą normalnie potrzebowaliby około dwóch lat.